Tajemniczy tytuł posta. Czego może dotyczyć?
Chodzi o skład kosmetyków i sposób jego odczytywania. Użytkownicy mają coraz większą świadomość konsumencką i coraz częściej czytają składy. I dobrze! Ale warto to robić w prawidłowy sposób. Zauważyłam na różnych forach, stronach, komentarzach tendencję do "scanningu", czyli szybkiego przelatywania wzrokiem składu w poszukiwaniu składników, które są na cenzurowanym, np. SLS lub SLES.
Jest to niepoprawny sposób sprawdzania i w konsekwencji oceny kosmetyku.
Dlaczego jest to złe? Ponieważ na skład należy patrzeć holistycznie. Trzeba brać pod uwagę cały skład, a nie tylko wybrane składniki. Chemia, mój Drogi Czytelniku, to taka dziedzina, gdzie mamy do czynienia z różnymi często złożonymi mieszaninami i każdy komponent tej mieszaniny może wejść w jakąś interakcję. Zupełnie jak w społeczeństwie. Wyobraź sobie, że jesteś sam i zachowujesz się jakoś tam. A teraz pomyśl, jak się zachowujesz, kiedy otaczają Cię inni? Wobec każdej osoby zachowujesz się inaczej. Jedne cechy stają się bardziej wyraziste lub uaktywnione, a inne się wyciszają. Analogicznie zachowują się związki chemiczne. Obecność związku A w mieszaninie może wpływać na właściwości związku B i vice versa.
Tak na przykład jest w przypadku związków powierzchniowo czynnych (ZPC). Ten nieszczęsny SLES jest uważany za silny detergent, wymywający nasz ochronny płaszcz hydro-lipidowy z naskórka, przesuszając skórę, i w ogóle jest to największe zło, jakie świat widział w kosmetykach (parafrazując niektóre wypowiedzi). Faktycznie, jego CZYSTY roztwór ma bardzo drażniące właściwości, jednakże w szamponach i innych środkach myjących nie stosuje się wyłącznie jednego ZPC, tylko jest ich tam kilka. Jedne (w postaci czystych roztworów!) mają mniej drażniące właściwości, a inne bardziej. Lecz przy odpowiednio dobranych stężeniach ZPC w mieszaninie, można dojść do takiego stanu, gdzie uzyska się efekt zmniejszenia siły drażniącej, np. SLES i pozostałych ZPC kosmetyku, przy zachowaniu równie dobrych właściwości myjących.
Przykładem powyżej opisanej sytuacji jest para związków SLES:CPB (Sodium Laureth Sulfate i Cocoamidopropyl Betaine). Przy odpowiednio dobranym stosunku tych dwóch ZPC można dobrze obniżyć ich właściwości podrażniające.
Przedstawia to powyższy wykres. Na dolnej osi zaznaczono stosunek w jakim zmieszano ze sobą dwa komponenty. Można zauważyć, że przy stosunku 8:2 (i około 1:9) właściwości drażniące układu zostały obniżone z 45% do około 27%.
Badania właściwości drażniących środków myjących są przeprowadzane w laboratoriach i stężenia ZPC są dobierane z rozwagą tak, by nie występowało silne podrażnienie, by produkt dobrze się pienił, mył i był odporny na działanie twardej wody. I generalnie, żeby spełniał oczekiwania aplikacyjno-użytkowe konsumenta. Wiadomo, że siła podrażnienia może zależeć również od indywidualnych cech osobniczych, ale mimo wszystko naprawdę zachęcam do ograniczenia zachowań typu "SLS! O Boże, nie kupuję!" i zagłębienia się w dalszą część składu INCI.
* Źródłem wykresu są materiały wykładowe