Poczuwszy ostatnie powiewy lata, zauważywszy dziką różę w trakcie wypoczynku nad morzem, dostałam przypływu inspiracji i kosmetycznej energii. Wzorując się na przepisie z książki "Ziołowy Zakątek" (relację znajdziesz w poście Recenzja książki #2) postanowiłam stworzyć zmysłowy scrub do ciała. Zapraszam na tutorial.
Krokiem pierwszym było zaproszenie mojego chłopaka na wycieczkę rowerową i przy okazji zbieranie płatków róż z krzewów napotkanych po drodze. Później w domu płatki umyłam pod bieżącą wodą z piasku, ślimaków i inszych niespodzianek, i część wysuszyłam suszarką do włosów. Te płatki posłużyły mi później do sporządzenia scrubu, a reszta suszyła się dalej na blaszce z piekarnika przez kolejne 3 dni, na słońcu przy oknie. W całym domu przez to pachniało obłędnie różą. Wysuszone płatki przechowuję w słoiku "na później".
No ale do rzeczy.
Do scrubu potrzebowałam:
- cukru (1 szklanka)
- oleju kokosowego (2 łyżki stołowe rozpuszczonego)
- oleju z pestek winogron (1 łyżka stołowa)
- płatków różanych
Przepis jest bardzo prosty i mało skomplikowany. Należy jedynie pamiętać, że niezakonserwowany kosmetyk trzeba bardzo szybko zużyć. Zwłaszcza, że w przypadku użycia nie do końca wysuszonych płatków lub świeżych płatków będą one puszczać "soki" pod wpływem cukru, co będzie sprzyjało rozwojowi mikroorganizmów. Także opcjonalnie możecie dodać do mieszaniny konserwantu.
Cała filozofia polega na tym, aby wszystkie składniki dokładnie ze sobą wymieszać, a następnie cieszyć się z użytkowania.
Muszę przyznać, że przez grubokrystaliczną strukturę cukru, wyszedł niezły zdzierak. Ale dzięki zawartości olejów i również nawilżającym właściwościom cukru, po zastosowaniu scrubu w ogóle nie czułam wysuszenia. Tylko gładką i miękką skórę.
To jest bardzo prosty i skuteczny kosmetyk. Doskonale nada się przy takim problemie, jak wrastające włoski na nogach. Dodatkowo pobudzi krążenie, co będzie stymulowało syntezę kolagenu i elastyny w skórze oraz skóra będzie dzięki temu lepiej dotleniona.
Nie ma na co czekać. Do dzieła!